Segregacja rasowa – analiza przypadku

Kiedyś wydawało mi się, że  w czasach apartheidu w RPA, chodziło przede wszystkim o odseparowanie czarnych od białych. Po przyjeździe do RPA, okazało się, że sytuacja nie jest wcale czarno-biała. Istnieją napięcia pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi czarnych (np. Tswana vs. Zulu i Xhosa), ale nie tylko czarnych. W szczegóły niektórych waśni/awersji etnicznych wprowadzali mnie studenci. Czasami bardziej, czasami mniej otwarcie. Na przykład podczas rozmów o prezydencie  RPA, Jacobie Zuma. Ponieważ Zuma jest Zulusem miał poparcie Zulusów, bez względu na poczynania jako prezydent (zgodnie ze słowami jednego z moich studentów). W tym samym czasie inni studenci, Tswana, mówili, że nigdy nie zagłosują na Zulusa. Z drugiej strony, jest ich (Tswana) za mało (ok. 5 mln osób) by przeforsować swojego kandydata.  Ostatnio jednak się okazało, że sprawa segregacji rasowej, zarówno podczas apartheidu, jak i teraz, jako konsekwencji polityki apartheidu, jest jeszcze bardziej skomplikowana. Po pierwsze, linia podziału rasowego nie przebiegała tylko na osi czarni – biali. Każda rasa była izolowana. W narracji osób czarnych jednak, niewiele miejsca poświęca się segregacji kolorowych. Co więcej, kolorowi, bardzo często uważają, że w hierarchii społecznej są jeszcze niżej niż biali. Taką percepcję mają wszyscy moi znajomi Hindusi i Mulaci.

Przypadek:

Jakieś półtora roku temu poznałem Moosę. Poznałem go po jednym z treningów w klubie sportowym. Kontaktowy starszy pan, urodzony w RPA, którego dziadkowie od strony matki i ojciec pochodzili z Indii. Z części muzułmańskiej Indii (imię Moosa pochodzi od imienia Mahomet, nazwisko zaś jednoznacznie kojarzy się z islamem: Bismillach). Wbrew temu, co teraz ciągle się powtarza w mediach w Polsce o radykalnych muzułmanach, Moosa jest mniej więcej takim radykalnym muzułmaninem jak większość Polaków w Polsce katolikami. W ostatni piątek wyskoczyliśmy do knajpy na typowego afrykańskiego steka. W przeciwieństwie do Moosy, jego żona Zohra, jest bardziej religijna i raczej krzywo patrzy na wyskoki męża do knajp. Tym bardziej w święty dla muzułmanów piątek: zamiast na popołudniowe modły do meczetu, wyjście do knajpy na niemuzułmańskie jedzenie! Tego jednak dnia okazja była doskonała, ponieważ Zohra pojechała do dzieci i wnuków.

Zarówno, Moosa jak i Zohra gościli mnie kilka razy w swoim domu. Razem z jego synami oglądaliśmy mistrzostwa Europy w piłce nożnej (jeden z jego synów dopingował Portugalię w przegranym przez nas meczu), kilka razy zjedliśmy kolację, a ostatnio oglądaliśmy wspólnie także film – jego ulubiony „Sophie’s choice” z Meryl Streep, która w tym filmie mówiła po polsku! I to jak! Świetny filmy Alana Pakuli, Streep nagrodzona Oscarem. Film, od którego zaczęła się wielka kariera Meryl. Film o Polsce.

Kiedyś Moosa zdecydował, że pokaże mi parę miejsc. W piątek zabrał mnie po raz drugi do Ikageng. W Ikageng byłem i to wiele razy. Ale to miał być inny wyjazd. Czułem, że Moosa chce się podzielić jakimiś szczególnym doświadczeniem. Najpierw pojechaliśmy do centrum Potchefstroom. Obecnie jest to centrum miasta, w czasach kiedy Moosa był dzieckiem, było to przedmieście Potchefstroom. Obok jedynego budynku, który stał wtedy i stoi obecnie – czyli wtedy kina a obecnie jednego z wielu kościołów protestanckich – stały chatki, w których mieszkali Hindusi. Hindusi mieli swoje własne townshipy. Podobnie jak czarni, nie mieli prawa osiedlać na terenach białych (np. w mieście, czyli w Potchefstroom). Oczywiście, czarni nie mieli prawa osiedlać się na terenach Hindusów, jak i Hindusi na terenach czarnych. Te zasady oddają całą ideę apartheidu i segregacji rasowej. Rasy trzymane są oddzielnie, a jedyną uprzywilejowaną była rasa białych. W latach 1975-78 władze (oczywiście białe władze) zdecydowały, że miasto potrzebuje nowych terenów pod rozwój i wysiedlono Hindusów do Mohadin. Czarnych zaczęto przesiedlać wcześniej do Ikageng, zaś kolorowych do Promosa. Kolorowi (colored) czyli po polsku Mulaci, to potomkowie osób czarnych i białych, w języku angielskim colored może być używane w dwóch kontekstach – jako wszyscy „niebiali”, oraz, tak jak w RPA, w stosunku do Mulatów (lub też mieszańców innych ras, jednak właściwie niespotykanych, np. Metysów). Osobnym problemem jest definicja colored używana czasami w stosunku do Hotentotów, czyli plemienia żyjącego w okolicach Cape Town, a które jest plemieniem lokalnym dla tamtego regionu. Nie są oni jednak ani mulatami, a tym bardziej jaśniejsi karnacją. Spotkałem się z ludźmi, którzy nazywali Hotentotów kolorowymi. Nie wiem czy była to z ich strony pomyłka (niewiedza), czy rzeczywiście, Hotentoci byli (są) także nazywani „kolorowymi”. Zgodnie bowiem z oficjalnym nazewnictwem kolorowi to mieszańcy róznych ras (a więc Hotentoci są definicyjnie z tego wykluczeni).

Tak wyglądały te domki socjalne (jeden został póżniej rozbudowany):

 

 

Każda rasa miał więc swój township. A w mieście mogli się osiedlać tylko biali. Co mnie zdziwiło, a na co podczas naszej podróży zwrócił uwagę Moosa, niektórzy Azjaci, np. Chińczycy, byli traktowani jak biali i mieli prawo osiedlać się w centrum miasta.

Jeździeliśmy tak po Potch z Moosą, który w pamięci wracał do lat dzieciństwa. Potem zabrał mnie do Mohadin, Promosy i Ikageng. Była godz. ok 21, ciemno, a my pojechaliśmy do townshipu. Nie ukrywam, że duszę miałem na ramieniu. Była noc, ja jestem biały, a na zewnątrz sami czarni. Całe szczęście, że Moosa jest lekarzem, co więcej swoją praktykę prowadzi w Ikageng. Prawie wszyscy go tam znają. Jak sam mówi, nawet podczas zamieszek, kiedy policja nie wpuszcza ani nie wypuszcza ludzi z Ikageng, on do środka wjeżdża. Zdarzało się jak mówił, że opatrywał postrzelonych czarnych. Nie pytał skąd  ani dlaczego, po prostu pomagał. Stąd mogliśmy po Ikageng jeździć w nocy. A Ikegeng w nocy to przeciwieństwo Potchefstroom: ludzie na ulicach, pootwierane knajpki, muzyka sącząca się z klubów (często po prostu garaży, w których postawiony był stół bilardowy, mały barek, sprzęt grający). Młodzi ludzie na ulicach. Prawie jak we Wrocławiu w sobotnią, letnią noc. Jedyna różnica była taka, że na zewnątrz byli sami czarni, a ja białas, schowany w samochodzie. Township o tej porze zaskoczył mnie swoją witalnością. W Potch, w tzw. De Bult, miejscu gdzie mieszkają właściwie sami studenci, życie zamiera ok. 21.30. Po ulicach, po zmroku ludzie chodzą rzadko (biali, czarnych na ulicach jest trochę więcej). W Ikageng, na ulicach tętniło życie. Może też dlatego, że nie ma transportu po godz. 21, a część ludzi po prostu nie ma pieniędzy?

Pojechaliśmy do Mohadin, townshipu Hindusów. W czasach młodości Moosy, mieszkało tam ok. 1200 osób, obecnie ok. 2000. To była i jest bardzo mała społeczność, otoczona żywiołem czarnych. Ponieważ, tak mała społeczność nie może mieć zbyt znaczącego wpływu na życie polityczne, zarówno lokalne jak i krajowe, Hindusi z Mohadin musieli opracować inne sposoby odnalezienia się w społeczeństwie. Część zajmowała się handlem. Jednak handel nie był najlepszym rozwiązaniem w czasach apartheidu. Ktokolwiek niebiały chciał założyć biznes, musiał mieć białego wspólnika. Biały wspólnik musiał posiadać nie mniej niż 50% +1 udziałów w firmie. Część z Hindusów zgadzała się na te warunki, część nie. Hindusi położyli nacisk na edukację. Wg Moosy, ówczesna społeczność widziała w edukacji jedyną możliwość awansu społecznego i szansę na zachowanie integralności grupy. Ich szkoły były na bardzo dobrym poziomie. Niewielka liczba dzieci plus duża kontrola jakości ze strony społeczności i znacząca część społeczności odnajdywała się jako prawnicy, lekarze, akademicy. Obecnie część także aktywnie uczestnicy w biznesie, ale nie ma już obostrzeń związanych z obowiązkowym utrzymywaniem białego wspólnika (choć są inne np. BEE – Black Economic Empowerment, o czym później). Trochę sytuacja Moosy przypominała mi sytuację Żydów w Europie – niezasymilowani z lokalnymi społecznościami, i z leżących po różnych stronach powodów, będących na marginesie głównego nurtu, Żydzi pokładali nadzieję na lepsze życie w niszowych, a często, co za tym idzie, elitarnych formach aktywności: nauce, bankowości, sztuce, handlu. Być może ta analogia jest zbyt daleko idącą i nieuprawnioną, jednak tak mi się skojarzyło gdy Moosa zaczął opowiadać o swojej edukacji i o społeczności w Mohadin. W Mohadin, także życie wyglądało inaczej – w porównaniu do townshipów czarnych i kolorowych, ładniejsze było i jest otoczenie, bardziej zadbana infrastruktura. Pomimo, że domy były takie same dla wszystkich: rządowe, proste chałupy, wyposażone w podstawowe udogodnienia – wodę.

Szkoła w Mohadin (oczywiście zza płotu, z wszechobecnymi śmieciami pod płotem):

DSC_0025

Potem pojechaliśmy do Ikageng, ale nie po to by mi pokazać szałasy zbite z blachy falistej, bo te już widziałem, tylko multimilionerów. Przepiękne domy, których zdjęć, ze względu na światło, już nie zrobiłem (albo wyszły sałbo jak te poniżej). Zabezpieczone, jak większość domów w Potch: kamery, wysokie ogrodzenia, druty kolczaste, druty pod napięciem. Moosa, który obecnie mieszka w Potch, a poprzedni dom w Mohadini sprzedał, opowiadał, że część z tych multimilionerów żyjących w Ikageng chciałaby się przeprowadzić do Potch, jednak różnica w cenie ziemi i nieruchomości pomiędzy Potch a Ikageng jest tak duża (co najmniej czterokrotna), że części z nich nie stać na zamianę rezydencji (pod warunkiem zachowania tego samego standardu i wielkości) a część nie chce kupować czegoś poniżej obecnego standardu tyle że Potch. Albo po prostu nie chcą wydawać na taki sam dom ileś razy więcej. Niektóre domy są na tyle ładne, położone na tak urokliwych działkach, że nie obraziłbym się na posiadanie podobnego w Polsce (kwestię stylu pozostawiam niedopowiedzianą).

 

 

Na mapach kolejno zaznaczone (Ikageng (największy township, niejako dwuczęściowy), Mohadin (najmniejsyz township, nad zalewem) i Pormosa (nieco wiekszy od Mohadin, położony najbardziej północnie) (mam nadzieję, że Google Maps się nie obrazi):

 

 

Na koniec Moosa wziął mnie do Promosy. To trzeci township Potchefstroom W Promosie żyją Mulaci, colored. Kiedyś pytałem znajomych, czy widoczne są w Potch związki czarnych z białymi. Osobiście bowiem, nie zauważyłem żadnego. Tak więc, związków nie widać, i chyba nie są takie akceptowane (aczkolwiek nikt otwarcie tego nie powie), jednak w Promosie, żyje ok 18-20 tys. owoców takich związków. W Ikageng czarna społeczność liczy ok. 120 tys. więc te 20 tys. kolorowych to znacząca liczba w całości (w RPA jest ok. 8.8 % kolorowych). Kolorowi mają zdecydowanie gorzej niż czarni. Po pierwsze, jak opowiadał Moosa, zawsze istniały napięcia na linii czarni – kolorowi. Kolorowi to takie niechciane dzieci – biali się do nich nie przyznają, ale czarni też ich nie chcieli. Czarni głosowali zazwyczaj na partie czarnych (ostatnio zwycięską ANC – African National Congress). Kolorowi, którzy bardzo dużo zwyczajów nabyli od białych, głosują zdecydowanie za DA (Democratic Alliance), partię postrzeganą jako partię rasowo co najmniej równościową albo pro-białą. Pomiędzy czarnymi i kolorowymi istnieją duże napięcia. Kolorowi czują, że w drabinie społecznej stoją niżej niż czarni. Polityka BEE – Black Economic Empowerment zakłada, że grupy uprzednio dyskryminowane, obecnie mają być faworyzowane kosztem tych uprzednio faworyzowanych. Teoretycznie więc kolorowi powinni być tak samo traktowani jak czarni. Wg słów Moosy i samych kolorowych nie są. Faworyzowani są czarni kosztem innych grup, kwestia sporną pozostaje czy biali czy kolorowi czy Hindusi są na końcu. Niewiele jednak można z tym zrobić bo proporcje w społeczeństwie są jakie są: czarni 80.2%, biali 8.4%, kolorowi 8.8%, Hindusi/Azjaci 2.5%.

Oprócz niechęci, pomiędzy obiema grupami dochodziło też do bardziej otwartych scysji. W obu grupach istnieje problem alkoholizmu i narkotyków. Wg Moosy, połowa kolorowych ma problem albo z narkotykami, albo z alkoholem albo iż tym i z tym. To pewnie także kolejny powód braku bezpieczeństwa w townshipach. Zapytałem nawet Moosę z ciekawości, czy jakikolwiek biały lekarz miał otwarta własną praktykę w Ikageng. Podobno nie. Pomimo, że jest duża liczba białych lekarzy w „czarnych” szpitalach, to jednak ryzyko związane z prowadzeniem własnej praktyki w townshipie przez białego lekarza, wg Moosy byłoby zbyt duże. Moosa nie ma złudzeń, że wcześniej czy później biały lekarz zostałby okradziony, być może pobity, być może zabity. Na dłuższa metę nie mógłby funkcjonować tak jak Moosa. Ale Moosa był z townshipu, był stamtąd i był Hindusem.

Kiedy jeździliśmy ulicami, mnóstwo ludzi próbowało się z nami zabrać. Istnieje cały kod znaków pokazywanych ręką, którymi posługują się autostopowicze, znakami pokazuje się m.in. czy ma się ochotę zapłacić. W większości przypadków, zarówno kierowca będzie oczekiwał zapłaty, jak i podwożony będzie gotowy zapłacić. Moosa wyjaśnił jedną z wielkich zagadek zachowania czarnych: punktualności. Czasami się śmiejemy, że my mamy zegarki a czarni (kolorowi i inni) mają czas, nawiązując do ich niepunktualności. Problem jest bardziej złożony. Po pierwsze, w RPA nie ma właściwie transportu publicznego. Jeżdżą takie oto taksówki:

DSC_0034

Są to jednak minibusy prywatnych właścicieli. Często to kierowca jest przedsiębiorcą, często taksówka jest tylko dzierżawiona od właściciela większej floty. Oni są z jednej strony  największymi oponentami wprowadzania transportu publicznego (zazwyczaj dochodzi do paraliżu miasta, palenia nieruchomości, zamieszek, etc.), bo też najwięcej na tym by stracili. Z drugiej strony, ponieważ jeżdżą dla zysku, żaden z nich nie pojedzie, jeżeli nie ma odpowiednio „zapakowanego” samochodu. Po prostu mu się to nie opłaca. Innymi słowy: jeżeli ktoś się spóźnia, to spóźnienie niekoniecznie musi być związane z tym, że czarny nie chce być punktualnie lub, że nie ma poczucia obowiązkowości. Czasami po prostu, kierowca jego minibusa czekał aż się mu samochód zapełni i dopiero wtedy jechał. O czymś takim jak rozkład jazdy można więc zapomnieć. To bardzo utrudnia ludziom z townshipów szukanie pracy i pracę.

Po godz. 21.00 te prywatne minibusy w ogóle nie jeżdżą. Chyba jest zbyt niebezpiecznie? Byłoby to o tyle dziwne, że zwyczajowo, kierowców minibusów kojarzy się tutaj z handlem narkotykami, mafią, bronią palną. Te skojarzenia funkcjonują zarówno wśród białych jak i wśród czarnych. Ale być może nie jeżdżą bo takie są przepisy? Tego nie sprawdzałem. Moosa nie zatrzymał się na żadnym skrzyżowaniu i ok. 22. byliśmy z powrotem w mieście.

Będąc w restauracji na steku powiedział, że rozmawiał ze swoimi znajomymi, którzy prowadzą knajpę w townshipie. Chce mnie tam zabrać. Mamy zaproszenie od właścicieli.

Jedna myśl w temacie “Segregacja rasowa – analiza przypadku

Dodaj komentarz